Aby jednak wszelkie zabiegi przynosiły jak najlepsze skutki, współczesna medycyna jest zmuszona do stosowania leków chemicznych, które wprawdzie z jednej strony wspomagają leczenie, ale z drugiej zawsze w jakiś negatywny sposób oddziałują na nasz organizm. Dzisiejszą medycynę można porównać do gry zespołowej. Nierzadko zdarza się, że specjaliści odbijają piłeczkę jeden do drugiego z nadzieją, że któryś wreszcie strzeli bramkę. Jednak stawką nie jest wejście do ligi mistrzów – jest nią życie, życie pacjenta, który składa w ich ręce przyszłość swoją oraz swoich najbliższych.
Człowiek od zawsze dbał o swoje zdrowie, z różnym skutkiem otaczał troską swoje ciało. W dawnych czasach, jak wiadomo, nie było dostępu do obecnie stosowanych nowoczesnych lekarstw, trzeba było sobie radzić domowymi sposobami. Stosowało się bardzo proste metody leczenia, np. zimne okłady na czoło w celu zbicia gorączki czy picie mleka z czosnkiem i masłem w razie przeziębienia.
Każdy dom, każda rodzina ma swoje sekrety dotyczące tego, jak doprowadzać chorych do stanu pełnego funkcjonowania. Wiedza tego typu jest zwykle przekazywana z pokolenia na pokolenia i wiele osób stosuje owe sprawdzone metody w swoim codziennym życiu. Dzięki medycynie domowej, na którą składa się wiedza na temat różnego rodzaju ziół czy przetworów, możemy naprawdę szybko pokonać wiele chorób bez szkody dla naszego organizmu.
Często zadaję sobie pytanie, jak było kiedyś? Przecież nie znano takiej technologii, nie było tylu specjalistów. A może też nie było tylu chorób? Cofając się w czasie, stwierdzamy, że ludzie od zawsze chorowali i umierali. Jednak odnajdujemy również ówczesne sposoby radzenia sobie w tych trudnych chwilach. Nieskażeni chemią ani internetową rzeczywistością nasi dziadowie ufali mocy Boga i natury.
Wielu z nas spotyka na swojej drodze różne przeciwności losu, zdarza się, że w takich sytuacjach medycyna i leki zawodzą. Wtedy zaczynamy szukać innej drogi. Chylimy czoło przed Bogiem, zaczynamy się modlić, w swoim poczuciu nieraz bardzo żarliwie. Zaczynamy otwierać się na inne metody leczenia, aż wreszcie dostajemy namiary do szeptunki, która pomogła na przykład naszej sąsiadce.
Szeptuchy obdarzone darem uzdrawiania
Obdarzone boskim darem uzdrawiania szeptuchy burzą ramy wyznaczone przez racjonalistów. Bo jak logicznie wytłumaczyć, że coś, co uznano za zabobon, okazuje się skuteczne? Dla cierpiących, gdy zawodzi medycyna, często jest to ostatnia deska ratunku. Z nadzieją udają się do modlących się kobiet i proszą je o cud.
Wiedźmami, jak chcą je nazywać niektórzy, szeptunki absolutnie nie są, bo czarów w ich praktykach nie znajdziemy. Korzystają z białej magii, pochodzącej od Boga. To on obdarzył je darem uzdrawiania innych, a one są głęboko wierzące. Z reguły szeptunki są bardzo sędziwe, co idzie w zgodzie z zasadą, że im starsza, tym mądrzejsza i bardziej doświadczona.
Kim jest szeptucha
Szeptucha to uzdrowicielka głównie kojarzona z podlaską wsią, korzystająca z medycyny ludowej, wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie, zazwyczaj wyznająca prawosławie, choć nie jest to regułą. Czasem w roli wyszeptujących uzdrowicielskie modlitwy występują mężczyźni, jednak pozostają oni w zdecydowanej mniejszości. Działalność szeptuch jest zdeterminowana przez miejsce, w którym żyją i praktykują – na styku trzech kultur: białoruskiej, rosyjskiej i polskiej, w zgodzie z Kościołem. Szczególne umiejętności, jakimi się wyróżniają, wzbudzają u miejscowych ogromny szacunek i podziw, czasem strach. Cechuje je afirmacja przyrody i jej cyklów, szanują naturę i jej prawa. Stosują wyłącznie tradycyjne, po trosze magiczne metody.
Słowa mają moc
Znachorka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wypowiadane przez nią słowa nabierają wyjątkowej mocy, stanowią siłę sprawczą. Słowa te, pełne przekazów religijnych i magicznych, stają się lekiem, a każda szeptunka stosuje je w sobie właściwy sposób, czyniąc z nich potężną broń w walce z chorobą i złem, które dotykają osobę cierpiącą. Uzdrowicielka zwraca się w modlitwie bezpośrednio do choroby, którą najpierw personifikuje i prosi, by uszła z ciała chorego. W recytowane słowa często wplatane jest imię pacjenta, a modlitwy są wznoszone bezpośrednio do Boga. Najczęściej wykorzystywane są „Zdrowaś Maryjo”, „Wierzę w Boga” oraz „Ojcze Nasz”. Często, usuwając przyczyny choroby, szeptuchy odwołują uroki bądź klątwy. Stosują wtedy okadzanie zebranymi na łąkach i poświęconymi w dniu święta Matki Bożej Zielnej ziołami oraz gromnicą. Przelewają też nad głową chorego gorący wosk, w którym potem wypatrują przyczyny problemu. Używają ponadto krzyża, nożyc, różańca, szklanek i chust – przy czyn zasadą jest, że każda z tych rzeczy musi być poświęcona w cerkwi. Gdy odwiedzimy szeptunkę, często nie musimy jej opowiadać, z czym przychodzimy, ona tylko spojrzy i już wie, co nam dolega.
Jak wygląda rytuał leczniczy u Szeptuchy
Cały „zabieg” musi przebiegać według ściśle określonych reguł. Miejscem odczyniania chorób zazwyczaj są ich prywatne domy, punktem centralnym zaś kąt z ikonami, swoisty ołtarz. Wszystkim uzdrawiającym rytuałom towarzyszy szeptana modlitwa, tajemnicze zaklęcia odczyniające uroki, niezrozumiałe słowa, często w innym języku, a także spektakularne gesty rąk. Powtarza się znak krzyża i wykonuje okrężne ruchy wzdłuż ciała potrzebującego. Sens tych ruchów zaczerpnięty jest z ruchu słońca po nieboskłonie – mają one przywrócić pomyślny obieg energii wokół pacjenta. W tym momencie do głosu dochodzi chrześcijańska magia, a szeptucha modląc się, nawiązuje kontakt z samym Bogiem. To od jego woli zależy ostateczny rezultat. Pacjent w tym czasie w zasadzie nie robi nic, wymaga się od niego jedynie, żeby pokładał ufność w moc leczenia i w żaden sposób nie przeszkadzał. Reszta leży w gestii Boskiej siły oraz uzdrowicielki. Zdarza się, że ludzie przychodzą nie tylko po zdrowie, ale także po pomoc w innych sprawach, na przykład miłosnych. Dzięki swojemu darowi szeptunki potrafią pomóc w utrzymaniu rozpadającego się małżeństwa, uwolnić od nałogu alkoholowego czy odegnać wszelkie niepowodzenia. Próbują nieść pomoc każdemu, kto przekroczy próg ich domu i wyrazi chęć jej otrzymania.
Zajmują się leczeniem podstawowych chorób ludowych, definiowanych jako: wiatr, przestrach z urokiem, róża oraz nerw-kołtun. Metody walki z tymi schorzeniami wykazują wiele podobieństw, a używane w tym celu środki same w sobie nie są lekami. Dopiero w rękach tych kobiet – poprzez zamowy i modlitwy – zyskują uzdrowicielską moc.
Przewianie
Gdy pacjent jest „przewiany”, szeptucha sięga po popiół do szklanki, którą owija białą lnianą chustką i odwraca do góry dnem, po czym obwodzi nią ciało chorego, wyszeptując w skupieniu słowa modlitwy. Wygląd popiołu podpowiada, co należy robić dalej. Im więcej w nim bruzd i wyrw, tym choroba cięższa.
Problemy skórne
W razie problemów ze skórą zamawiaczka okrywa głowę chorego białą lub czerwoną lnianą chustką, kładzie na niej kawałki lnu i podpala woskową świecą. Cały sekret zabiegu tkwi w wielkości płomienia. Przestrach najlepiej wyciągnie pszczeli wosk, który uzdrowicielka rozgrzewa w jednym garnku, a potem przelewa do drugiego, wypełnionego zimną wodą, który musi być wsparty o głowę pacjenta. Kształt zastygłego wosku wskaże sprawcę przestrachu oraz siłę choroby. Czasem przelękniony – po wcześniejszym okryciu go białą chustą – okadzany jest dymem z pajęczyny i ziół, mchu lub sierści psa. Wosk stanowi też antidotum na wszelkie niepowodzenia. Odpowiednio zamówiony, sprawia, że osobie zaczyna się lepiej wieść.
Nerw-kołtun
Z kolei nerw-kołtun to najbardziej skomplikowana ludowa choroba, która jest „odczyniana” za pomocą surowej owczej wełny. Szeptucha dzieli ją na trzy części i daje pacjentowi, a ten wkłada ją pod poduszkę i śpi na niej przez kolejne trzy noce. Jeśli objawy są bardziej konkretne, wełną okłada się – również przez trzy dni – miejsce dotknięte chorobą. W leczeniu nerwa-kołtuna stosuje się też zamówione wcześniej przez uzdrowicielkę ciastko, cukier lub kawałek chleba. Według badaczy szczególna postać tej choroby, która objawia się zwijaniem włosów na głowie w kołtun, występuje coraz rzadziej. Kołtun obejmuje swojego rodzaju kompleks chorób i dolegliwości. Mieszczą się w nim różnego typu bóle, paraliże i guzy.
Szeptunki żyją w bardzo skromnych warunkach, nie pobierają ustalonych opłat za swoją posługę, jednak każdy pacjent czuje się w obowiązku odwdzięczenia się i zostawia chociaż symboliczną kwotę, którą one przeznaczają potem na świece bądź na tacę w kościele. Wiele z nich jest przeświadczonych, że za dar, którym zostały obdarzone przez samego Pana Boga, czyli łaskę uzdrawiania, nie mogą pobierać opłat, gdyż grozi to jego utratą.
Kto może zostać szeptuchą
Każda zamawiaczka, która czuje, że nadchodzi kres jej życia, wyznacza swoją następczynię. Otrzymany wcześniej dar trzeba przekazać dalej – najczęściej wnuczce lub córce – bo w przeciwnym razie wraz ze śmiercią uzdrowicielki dar również zostanie pogrzebany. Szeptuchą może zostać osoba cierpliwa, pełna empatii, niechowająca urazy. Samo wtajemniczenie najczęściej sprowadza się do zwykłej rozmowy, a następczyni swój warsztat udoskonala z czasem, poprzez praktykę wspieraną przez modlitwę i zamowy. Uzdrowicielka przekazuje wiedzę i konieczne wskazówki, co należy robić w poszczególnych przypadkach.
Szeptucha a Kościół
Stanowisko Kościoła jest w tej kwestii bardzo radykalne i wykazuje, że zabiegi te, choć towarzyszy im modlitwa i silna wiara, oparte są na magii i dlatego stanowią grzeszną praktykę. Pomimo wielu dowodów ich skuteczności ludzie nadal boją się wiedzących. Nawet dziś zdarza się, że obchodzą te obdarowane przez Boga osoby szerokim łukiem. Jednak wynika to nie tyle z niedowierzania, ile ze strachu, że ich współczesny światopogląd legnie w gruzach.
Szeptunki to osoby niezwykle ciepłe i życzliwe, a samo przebywanie w ich towarzystwie stanowi wręcz przeżycie duchowe, zaś uleczenie ociera się o cud. Więc rodzi się pytanie: dlaczego są tak zniesławiane przez Kościół i innych, a ich praktyki nierzadko wyśmiewane? Czy komukolwiek zaszkodziła kiedyś silna wiara i modlitwa? Jeśli tak, niech pierwszy rzuci kamieniem.