Otworzyłam nową książkę, tytuł był dość ciekawy, ale przez pierwszy rozdział ledwie przedzierałam się kartka po kartce. Zajął mi w sumie trzy wieczory, choć wcale nie był taki długi. Podchodziłam do przekazów w niej zawartych z ogromnym dystansem i przymrużeniem oka. Tak, tak – pomyślałam- już wiele razy czytałam te słowa, istota przedstawiała się jako ten, który przyczynił się do stworzenia uniwersum. Na końcu pierwszego rozdziału istota ta podała ćwiczenie, które miało za zadanie otworzyć czytelnikowi oczy i odpowiedzieć na pytanie – czym w istocie zawsze był, przed zapomnieniem. Miała to być rzeczywistość nałożona na inną rzeczywistość i ukryta przed ludźmi. Znowu pojawił się znany już sceptycyzm. Ćwiczenie wydawało się banalnie proste, jedno z łatwiejszych z jakimi miałam przyjemność się do tej pory spotkać. Co mi zależy – pomyślałam – skoro to takie proste. Weszłam w stan medytacji i znanego już mi relaksu. Na początku miałam wyobrazić sobie biało-srebrny kolor i zanurzyć się w nim, poczuć jego wibracje. Później w podanej kolejności zanurzać się w kolejnych kolorach. Już po zanurzeniu się w pierwszym kolorze zdziwiło mnie, że zanim pomyślałam o kolejnym, formował się w wibrujący lej, przez który zostałam wypychana do kolejnej barwy. Kiedy skończyłam kolory zostałam wypchnięta w przestrzeń międzygwiezdną. Dryfowałam w niej bezszelestnie i spokojnie. To wszystko? – pomyślałam – taka cisza i spokój. Unosiłam się delikatnie falując i kołysząc się, było mi bardzo przyjemnie. Pomyślałam, że jeśli to już wszystko to i tak opłacało się wykonać to ćwiczenie choćby przez wzgląd na przyjemny stan jaki odczuwałam. Nagle z ogromnym rozpędem coś zaczęło wciągać mnie do tunelu, ledwie zobaczyłam w jakim kierunku lecę, przed oczami zobaczyłam planetę Ziemia. Nie zdążyłam uruchomić żadnej myśli, już leżałam na łące, ucho miałam przyłożone do ziemi. Powoli docierało do mnie bicie jej serca, biło spokojnie, dużo wolniej od ludzkiego. Odgłos jaki słyszałam był bardzo głęboki i miarowy. Zanim zdążyłam się nacieszyć i zrozumieć do końca co mam zaszczyt usłyszeć już znajdowałam się w tunelu, prędkość była zawrotna tempo ledwie do wytrzymania. Wyleciałam z tunelu w przestrzeń kosmiczną, zobaczyłam z oddali naszą planetę. Wokół niej niezliczoną ilość statków kosmicznych, orbitowały na przestrzeni okołoziemskiej. Niektóre były wielkości dużych miast, przez chwilę przyglądałam się ze zdumieniem. Znowu ogromny wir wciągnął mnie w tunel i sekundowym tempie znalazłam się z powrotem na Ziemi. Zanim zdążyłam się zorientować, że przez chwilę byłam drzewem, którego gałęziami szarpał wiatr a korzenie wrastały głęboko w chłodną i wilgotną ziemię, już byłam z powrotem w tunelu i po raz kolejny znalazłam się gdzieś daleko w kosmosie. Zobaczyłam galaktykę, przez jej środek przechodził ogromny biało – srebrny snop światła. Obraz pozostał w pamięci, a ja znowu z zawrotną prędkością przemieszczałam się przez świetlny tunel. Rozglądnęłam się wokoło, byłam źdźbłem trawy, falowałam na wietrze, kołysałam się w rytm wszystkich obecnych mi towarzyszy. Jeden od drugiego nie różnił się niczym. I znowu w mgnieniu oka znalazłam się w kosmosie, zobaczyłam wielkie pulsujące słońce. Było ogromnych rozmiarów w stosunku do mojej małej istoty, czułam jego ciepło na swoich policzkach. Było mi dobrze. Znowu tunel i znowu Ziemia. Stanęłam na łące, rozglądnęłam się dokoła, byłam gdzieś na polanie w lesie. Była noc, nad moją głową zobaczyłam światło zbliżające się w niespotykanym tempie, zobaczyłam statek kosmiczny. Wylądował nieopodal, otworzyły się wrota i ze środka wyszły trzy istoty, podobne były do ludzi. Kobieta uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i podniosła rękę. Z jej dłoni popłynął snop światła w moim kierunku, poczułam, jak wibruje w każdej mojej komórce. Całą mnie przepełniła ogromna tęsknota i miłość, uczucia te były tak silne, że poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Zanim zdążyłam pomyśleć o czymkolwiek już ich nie było. Zaraz później wylądował inny statek, istoty jakie się pojawiły były dziwne. Miały bardzo blade, szare twarze i długie szyje. Były nienaturalnego wzrostu, miały około trzech metrów. Nad oczami, trochę nad miejscem, w którym znajduje się trzecie oko, miały wbudowany trójkątny kamień. Uniosły się nad ziemią i zaczęły wokół mnie wirować, zostałam wciągnięta w ten wir. Nie wiem do końca co się ze mną działo, nie czułam jednak żadnego dyskomfortu wręcz powiedziałabym, że było mi dobrze. Nagle wszystko się skończyło a ja stanęłam z powrotem na ziemi. Skupiłam uwagę na moich bosych stopach dotykających mokrą trawę od rosy, pomyślałam, że przed chwilą jeszcze nią byłam. W tym czasie istoty zniknęły z mojego pola widzenia. Zobaczyłam kolejny statek, tym razem wiedziałam kto przybył … istoty z Saturna. Nie wiem jak to się do końca stało, znalazłam się w ich statku kosmicznym. Siedziałam przypięta pasami na fotelu a moi towarzysze przygotowywali się do startu. Znowu zobaczyłam znany mi tunel, statek poruszał się z zawrotną prędkością, straciłam przytomność. Podróży nie pamiętałam, ocknęłam się dopiero na planecie. Jaka była cudowna, pełna różowego i fioletowego światła. Kolory były pastelowe a piękno miasta, w którym się znalazłam był nie do opisania. Byłam gościem, traktowali mnie z szacunkiem i miłością. Dostałam poczęstunek w dziwnym naczyniu, był to jakiś płyn, w niczym nie przypominał mi czegoś znanego. Płyn był gęsty a zarazem lekki i orzeźwiający. Miał w sobie jakąś słodycz a po wypiciu poczułam, jak rozchodził się po każdej części energetycznego ciała jakim byłam. Chwilę odpoczynku a później natychmiastowy powrót na planetę Ziemia, tym razem znowu wciągnął mnie tunel. Okazało się, że, wróciłam do łóżka … usłyszałam znane już wydawałoby się prozaiczne słowa – jesteś wszystkim. Jesteśmy jednością. Tym razem jednak te słowa zmieniły wartość w moim odczuciu. Popatrzyłam na zegarek minęło zaledwie pięć minut od momentu, gdy rozpoczęłam ćwiczenie. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało, bywało już, że w trakcie medytacji działy się różne przedziwne sytuacje. Ale to doświadczenie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Prędkość oraz ilość przeżyć z jaką wszystko się odbywało była zawrotna. Czułam jak ogromna siła rwała mnie z miejsca w miejsce niczym pył. Zrozumiałam, że muszę z większą powagą podejść do lektury jaką dane mi było mieć w rękach oraz do istoty, która w niej przemawiała. Zasnęłam tego wieczoru bardzo szybko, a pierwsze słowa po przebudzeniu jakie usłyszałam brzmiały… JAM JEST KROM…